Metalcore w swojej najlepszej postaci: August Burns Red - Phantom Anthem
- Michał Arkit
- 6 paź 2017
- 2 minut(y) czytania
Nowa płyta od ABR to z pewnością święto dla światowego metalcore'u, długo wyczekiwane wydawnictwo przez wielu koneserów gatunku, jak i przez ludzi którzy mieli przyjemność posłuchać ich warszawskiego koncertu na Hard Kicking Fest. Jeśli zastanawiacie się, czy wrzucić na player nową płytkę Amerykanów, pozwolę sobie już teraz rozwiać Wasze wątpliwości. Zróbcie to jak najszybciej, bo może Was "wywalić w kosmos". Zapnijcie zatem pasy!

"Phantom Anthem" jest ich siódmym albumem studyjnym, pomijając świąteczne wydawnictwo z metalcore'owymi wydaniami piosenek bożonarodzeniowych. I wytrawny fan zauważy, że na tej płycie August Burns Red wraca brzmieniem do starych, dobrych kawałków z "Messengers" czy "Thrill Seeker". Odsłuchując nowy album, nie sposób pozbyć się przy odsłuchu wrażenia tego "vibe'u" sprzed 10 lat. Dlatego już tutaj pozwolę sobie polecić ten album fanom starego ABR.
Przechodząc jednak do obecnych czasów, większość fanów i czytających tą recenzję na pewno zdążyła się już zapoznać z miażdżącym, promującym album singlem, pt. "Invisible Enemy". Brutalny i dynamiczny od początku do końca, z gitarą i perkusją na najwyższym poziomie, a wszystkiego dopełnia świetna solówka. Utwór ten od razu wskoczył do moich ulubieńców i był srogo zapętlany, chociaż nigdy za fana Augustów się nie uważałem. Na pewno zrobił on wielką chrapkę na "Phantom Anthem" i gotowe dzieło tego zespołu ją zaspokaja. Już od pierwszego wałka, pt. "King of Sorrow", mamy do czynienia z niezłą, metalkorową sieczką, okraszoną skromnymi blastami i genialnymi screamami Luhrsa. Chociaż na chwilę zwalnia tempo, żeby wprowadzić bardzo klimatyczne chórki i świetną gitarową partię, za moment wraca do niezłego młócenia.
Fani blastów (które na tym albumie są po prostu cudowne), na pewno polubią następny utwór, pt. "Hero of the Half Truth", gdzie Greiner (perkusista ABR) jest po prostu w swoim żywiole, ale reszta zespołu mu nie ustępuje. Jak ktoś lubi długie, melodyjne solówki w brutalnych wałkach, z pewnością przypadną mu do gustu "Lifeline" i "Coordinates". A pod względem ogólnego geniuszu technicznego? Wystarczy tutaj wkleić tracklistę Phantom Anthem. Naprawdę, czapki z głów, bo na tym albumie nie ma żadnego słabego elementu, jedenaście świetnych utworów pełnych solidnego nawalania, które zarówno instrumentalnie, jak i wokalnie stoją na najwyższym poziomie. Z całą pewnością August Burns Red wydało jedną z lepszych płyt w swojej dyskografii i jedną z najlepszych, jeśli chodzi o premiery roku 2017.
Czy jest się do czego przyczepić? Można niby powiedzieć, że nie ma żadnego spokojniejszego kawałka, ale ABR daje nam chwile na oddech podczas solówek i przejść, przez co ich kawałki nie są taką jednostajną, nieustanną nawalanką, tylko ciekawymi, niejednolitymi kompozycjami. Osobiście mogę wymienić tylko jedną wadę - Phantom Anthem jest zdecydowanie za krótkie. Okej, są wydawnictwa dużo mniejsze i z dużo krótszymi kawałkami (najkrótszy na omawianej dziś płycie, King of Sorrow trwa lekko ponad cztery minuty), ale aż chce się więcej. Ale nie można narzekać, szczególnie że wypuszczone 11 utworów jest bardzo dopracowane i dopieszczone.
Moim zdaniem jest to jedna z najciekawszych premier roku 2017, bo chłopaki grają naprawdę świetnie. Phantom Anthem wraca do korzeni brzmieniem, jedocześnie zachowując świeżość i dostarczając nam nowe, genialne utwory. A samo wydawnictwo jest praktycznie bez większych wad, można je zapętlać w kółko i cały czas się zaskakiwać mistrzostwem, jakim uraczyła nas piątka chłopaków z Lancaster. Moja ocena: 9,5/10, obowiązkowa pozycja dla każdego fana metalcore'u (insert seal of approval here)
Comments